3.10.2013

WRÓBLE W SCHLEUSEN KRUGU








Na parterze kamienicy w której mieszkaliśmy w Berlinie, przy Hasenheide (sporej ulicy na Kreuzbergu), była restauracja z ogródkiem, a w sąsiedniej i oddalonej o dwa domy dalej dwie kolejne. Kiedy przemieszczaliśmy się na rowerach do innych dzielnic to wszędzie były klimatyczne miejsca: bary, kawiarnie i ciekawe sklepy. Problem polegał na tym, że sprawiały wrażenie pustych.

Wygląda na to, że wszyscy berlińczycy siedzieli sobie właśnie tutaj, w Schleusen Krugu. Przejeżdżając przez park, obok zoo, zobaczyliśmy przede wszystkim pełen parking na jakieś 50 lub więcej rowerów, czubki złożonych parasoli i lampki rozwieszone między latarniami. A dalej całe miasto pijące piwo i wygrzewające się na słońcu i ani jednego wolnego stolika. Fartem udało nam się usiąść i zamówiliśmy potrawy z menu wypisanego kredą na tablicy. Nie znamy niemieckiego, więc byliśmy tylko trochę zdziwieni na widok całkowicie białych kiełbas pływających w wodzie podanych z suchym preclem i ciasta cebulowego. Udając miejscowych popiliśmy to Erdingerem, a okruchami nakarmiliśmy tutejsze wróble.

Bo w Berlinie nie ma gołębi, są wróble.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz