W sobotę przed południem pojechaliśmy obejrzeć wystawę ilustracji z książki "Ilustrowany Elementarz Dizajnu, czyli 100 rzeczy narysowanych przez 25 ilustratorów". Wszystkie sto na nas czekało, ładnie wydrukowane, podpisane, ze stołkiem do oglądania dla dzieci (co uważam za bardzo miłe). Nie można było kupić książki na miejscu, ale na stoliku leżał jeden egzemplarz i Mary sprawdzała ilustrację po ilustracji czy są takie same. Były. I były też strasznie fajne plakaty z tymi samymi ilustracjami, wzięliśmy jeden i bardzo go lubimy.
A poza tym było zimno. Było trochę ciemno. Byliśmy zupełnie sami nie licząc dwóch kotów, czarnego i łaciatego. Ile razy jadę do Muzeum Książki Artystycznej na Księżym Młynie, gdzie była wystawa, mam nadzieję, że coś zmieni się tam na lepsze (wiem, że problem jest złożony itd., nie wnikam o co chodzi, martwi mnie tylko niszczejący budynek i jego wyposażenie). Złudzenia.
Zrobiliśmy błyskawicznie zdjęcia (blog mobilizuje) i uciekliśmy ratować się kawą i ciastem. Marcin przespał całą wizytę w Muzeum i obudził dopiero w Centrum Festiwalowym, co uważam za najlepsze możliwe rozwiązanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz