
Ja jestem zrobiona z kawy, a dzieci z lodów:
I z gofrów, oczywiście:
P.S. 1 czerwca kibicowaliśmy Markowi, który startował w swoich kolejnych zawodach triatlonowych. Mimo deszczu, wody w temp. 16 st. Celsjusza i kontuzji udało mu się przepłynąć 1,9 km w Jeziorze Jaroszyńskim, przejechać na rowerze 90 km wokół Sierakowa i przebiec dystans półmaratonu, czyli 21 km, wszystko razem w ciągu 6 godzin i 15 min. Nam w tym czasie udało się zjeść kanapki i trochę fastfoodu, zaliczyć wizytę w ambulansie medycznym z rozbitym na hulajnodze nosem i kolanem, kibicować nad jeziorem i z samochodu przy trasie rowerowej, przeczytać dwa rozdziały z "Malutkiej Czarownicy", zmoknąć ze trzy razy i przemoczyć skarpety na mokrej trampolinie. Sukces!
2 komentarze:
a fuj Marta, złe nawyki :D ale co robic jak pada...
poza tym to Dzień Dziecka...
Prześlij komentarz